wtorek, 9 lipca 2013

Pierwszy tydzień wakacji na podwórku Wójtowstwo Ogródek

Oto, co nadesłała pani Dorota: 

Podwórkowe lato rozpoczęte. 01 lipca 2013 po uroczystej odprawie w Urzędzie Miasta w Sanoku z plecakami wypełnionymi zabawkami i z głowami pełnymi pomysłów wyruszyłyśmy na nasze podwórko (Wójtostwo II - Ogródek Jordanowski). Wraz z Beatą przeszłyśmy tę drogę bardzo szybko, a na podwórku już na nas czekały uśmiechnięte dzieci, które ochoczo przystąpiły do pierwszej zaproponowanej zabawy. 
Rozłożyliśmy kolorową, olbrzymią chustę… i wraz z jej rozciągnięciem zaświeciło słońce. To była fantastyczna zabawa, pełna radości. Dziecko, które trzymało wywołany kolor miało wypowiedzieć swoje imię i w ten sposób poznaliśmy się. Następnie na chustę została położona piłeczka… ile tu było śmiechu, bo albo to piłka miała wpaść do środka, albo wylecieć poza wyznaczony teren. Trzeba było uważać na głowy, bo piłka niesforna kompanka zabawy atakowała z każdej strony. 


Chusta została pięknie przez dzieci złożona i odłożona na bok, a do gry weszła skakanka. Ile to się trzeba naskakać, żeby zostać mistrzem i każdy ochoczo, jeżeli ma tylko szansę chce poprawić swój wynik. Co to długo mówić, skoczyć na skakance 201 razy to wielki wyczyn i dla takiego MISTRZA nagroda oczywiście czeka, a radość z osiągnięcia… to jeszcze lepsze uczucie. 
Gdy już porozciągaliśmy się przyszedł czas na limbo, to jest dopiero gimnastyka dla zaawansowanych… przejść pod liną tak, aby jej nie dotknąć, niewielu się udaje…, ale i tu mamy mistrza. Rozciągnięci, zadowoleni z sukcesów, cieszący się wygraną innych rozpoczęliśmy podbój świata, grając w państwa-miasta na betonie. Zaskakujący wynik Hiszpania zagarnęła terytorium Belgii…, takie rzeczy tylko u nas. 

A później to już szaleństwo na całego, bo sprytu trzeba było użyć i siły, bo nagle przeciągana była lina, i skakać wysoko, bo pewien „szczur” ogonem mocno machał, a po tym skoncentrować się, aby wypełniać polecenia „trzymaj – puść”. Jednym słowem: szaleństwo. Dzieci zadowolone poszły do domów. Pytały się, czy jutro mogą przyprowadzić kolegów, koleżanki, siostry, braci… Ich radość bezcenna. 


Dziś był piękny, słoneczny dzień 02 lipca 2013. Dzieci tak jak obiecały wczoraj, przyprowadziły swoich kolegów, koleżanki, rodzeństwo. Zebrała się spora grupa. Ustawione w rządku czekały na nas… ucieszone, że przyszłyśmy przed czasem. Gdy tylko nas zobaczyły, podbiegły i pytały: „w co będziemy się dziś bawić”, przedstawiły też osoby, które z nimi przyszły. 
Szaleństwa czas nadszedł, świat rozpromieniał, słońce oświeciło nasze buzie i kolorowo się zrobiło… tylko ten czarny…, ale nic się nie dzieje, przecież wtedy można po prostu nie złapać piłki, tylko trzeba bardzo uważnie słuchać, jakie kolory są wypowiadane. A gdy piłka wypadła z koła podaliśmy sobie ręce, uważnie słuchając słów wyliczanki, kiedy wypowiadano „trzy” trzeba było szybko zabrać rękę, bo inaczej ktoś nam „piąteczkę” może przybić, a w tej zabawie nie jest to wskazane. 
Wakacje to czas relaksu, często chwile spędzane nad wodą… u nas beton, ale w zupełności nam to nie przeszkadza, bo gdy się ma bujną wyobraźnie to i beton stanie się oceanem, z którego rekin może zaatakować. Dobrze, że w pobliżu byli ratownicy, którzy w chwili zagrożenia podawali pomocną dłoń. A gdy już nas wyciągnęli z tego „szalonego niebezpieczeństwa” to i pokazali jak tu zapakować pięknie prezent. Każdy chciał być w środku, niczym podarek dla bliskiej osoby. Skoki przez linę to już chyba nasza tradycja. Dzisiaj padł rekord 300 podskoków. Gratulujemy Mistrzyni. 

A na koniec zaatakował nas pająk, wszędzie swoją sieć uplótł. Wielka to była pajęczyna i innej drogi nie było, jak tylko przejść przez nią, nie dotykając ani jednej linki. Wszyscy spisali się na medal… takie to dzielne dzieci są na naszym podwórku, niczym słynny Indiana Jones . 03 lipca okazał się upalnym dniem, jednak nie przestraszyło to naszych podopiecznych. Stawili się na podwórku w pełnym składzie. Gotowi, jak zawsze do zabawy, optymistycznie nastawieni, pełni energii. Mówili: „U nas jest tak przyjemnie, drzewa dają nam sporo cienia i upał nam niestraszny, więc rozpocznijmy zabawę, przecież niedługo Pan przywiezie nam wodę.” I tak też zrobiliśmy… zaczęliśmy, jak to w naszym zwyczaju bywa od skoków na skakance. Falowała jak szalona, a dzieci radośnie przez nią przeskakiwały. Po takim wyczynie trzeba odpocząć, może coś przegryźć… Każdy dostał mała paczuszkę. A w niej… zaskoczenie: makaron, ale surowy, „przecież proszę Pani tego się nie da zjeść”. Ktoś inny wpadł na pomysł, że można by było przynieść sos z domu i będziemy mieć gotowy poczęstunek. Aż tu drugie zaskoczenie, bo makaron nie będzie służył nam do jedzenia, tylko budowania wieży. Szok! Zdziwieni, zaskoczeni rozpoczęli zawody w tej konkurencji. Budowle powstały przepiękne, wysokie - a najwyższa mierzyła 110 cm. 

Dumni z siebie i swoich kolegów, rozłożyli chustę, wykrzykując nazwy owoców, warzyw radośnie przebiegali pod kolorową płachtą. Niektórzy grali w ping-ponga próbując pokonać wychowawców, ale to nie takie proste, jednak każdy bierze sobie to za cel. Zaś inni w badmintona. Pod koniec zajęć dwóch kapitanów poprowadziło swoje dzielne drużyny na wielki bój. Ciężka to była walka, bo gorąca piłka krążyła wszędzie, a uciec przed nią to wielka sztuka. Jednak wszystko skończyło się dobrze, jak to zwykle na podwórku bywa.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz