niedziela, 18 sierpnia 2013

Wójtowstwo II - to już 6 tydzień zabawy :)

Sierpniowe spotkania czas rozpocząć. Za nami połowa wakacji, a my z entuzjazmem spotykamy się na podwórku. W naszych sercach radość, w głowach pomysłów tysiące, nad nami przyświecające słońce. To wszystko powoduje, że jest nas coraz więcej i chętnie uczestniczymy w różnych zabawach.

W poniedziałkowe popołudnie spora gromadka dzieci wyczekiwała na nas z utęsknieniem. Tak się jakoś złożyło, że obie przyszłyśmy z 15 minut wcześniej… , a na boisku ustawione w kole dzieci wołały: „hura pani Dorota idzie, hura pani Beata jedzie na rowerze”.

Przybiegły do nas, przywitały serdecznie i od razu zaproponowały pierwszą zabawę, którą były skoki przez linę. Skakały ile sił w nogach. Trzy osoby przeskoczyły 500 razy i skakałyby dalej, ale chciałyśmy też dać szansę innym.

Po tym wyczynie, chłopcy pobiegli „haratnąć w gałę” i tu warszawka była na topie, a dziewczyny usiadły w cieniu pod drzewem, aby nadawać łosiowe informacje, troszkę poplotkować przez telefon, a następnie wypowiadać szalone słówka.

Ale ile można siedzieć?! Zerwały się wszystkie na hura, gdy mama zawołała je na obiad, a Myszka Miki wyciągnęła swe guziki. Później krzyknęły zgodnym chórem, aby chłopcy przybyli kaczym chodem i stanęli z nimi w szranki nowe. Oj chodzą wszyscy przezabawnie, dopóki któremuś piłka nie wypadnie. Taka to z nich kacza rodzina, ktoś kwaknie, ktoś kichnie, ktoś piłkę przytrzyma. Wtorkowe popołudnie, żar leje się z nieba, a my biegamy po naszym podwórku. Dziewczyny grają w dwa odbicia, zdobywając kolejne punkty - opalają się.Chłopcy, jak to oni dorwali piłkę do nogi i pobiegli z nią pod bramkę, aby tam rozegrać mini-mecz.

Po tych rozgrywkach łączymy te dwa zespoły w drużynę Jej Królewskiej Mości i z uśmiechami na buźkach wykonujemy polecenia Monarchini. Pocztą pantoflową roznosi się wieść, że maraton skoków przez linę czas rozpocząć. Skaczemy ile sił w nogach, aby zostać mistrzem. Dobrze, że jest chusta, na której możemy odpocząć, którą możemy się powachlować, która także zamienia się w cudownie chłodny ocean, aczkolwiek niebezpieczny, bo żyją w nim rekiny.

Jednak my się ich nie boimy, bo są na naszym podwórku dzielni ratownicy…, a nagrodą za ich bohaterstwo, jest prezent, który sami zrobimy. Tak jak pisałyśmy wcześniej: zwyczajem dzieci jest czekanie i wypatrywanie pań. Dziś dzieci krzyczały dopingując nas: „pani Beata... pani Dorota... wygrała pani”, „tak się założyłyśmy, która z pań pierwsza przybędzie”. Niestety nagród nam nie wręczono. Wybaczamy.

Dużą niespodzianką było to, że dzieci są proekologiczne, wiedzą, że należy dbać o środowisko, segregować śmieci. Mają także miliony pomysłów na wtórne wykorzystanie butelek, makulatury, czy reklamówek. Zatem środa minęła pod dwoma hasłami: ekologii i sztuki.

Dzieci ochoczo rozpoczęły prace. Wzięły w swe ręce butelki, pudełka i w czarodziejski sposób zamieniły je w piękne przedmioty: wazony, świeczniki, ramki na zdjęcia, które niewątpliwie mogą stać się podarkiem dla kogoś bliskiego. Wszystkie estetycznie ozdobione, kolorowe, o ciekawych kształtach, zachwycające.

Następnie stworzyły przepiękne ubrania z makulatury i reklamówek, były to takie perełki, które można byłoby wystawić w najlepszych, światowych pokazach mody. Ubrani w te stroje modele paradowali po naszym ogródkowym wybiegu, zachwycając siedzących na ławkach widzów.

Po tym artystycznym szaleństwie zamieniliśmy się w kaczą rodzinę, aby dokończyć tę szaloną konkurencję i wyłonić zwycięzcę kaczych zawodów.

Pozdrawiamy Beata i Dorota  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz